“Granaty we Włochach i wścibska sąsiadka” obrazek pamięci, Babcia Izabella i jej krótkie wspomnienie łagodniejszego gatunku
Moja ukochana Babcia Izabella, a dla moich dzieci Prababcia – na załączonych skanach jest i podziękowanie, związane ze słynną, wielką powodzią w 1934 roku i przeszkolenie w obronie przeciwlotniczo-gazowej, a wreszcie i dowód z wpisem w rubryce “zawód” – “przy rodzicach”.
Izabella zostawiła też taki obrazek pamięci z okupacji (niestety żadne fotografie z tego okresu się nie zachowały), który zatytułowałem “Granaty we Włochach i wścibska sąsiadka”. Przekazuję ten fragment wspomnień – mały obrazek zbiorowej wyobraźni, dla uszanowania pamięci też o jej świetnym poczuciu humoru:
*********************************************************************************************************************************************************************
“Przed wojną wiodło się pradziadkom bardzo dobrze. Prababcia mogła zrezygnować z pracy i poświęcić się prowadzeniu domu. Niezwykłym już dziś wydawać się może zwrot, który ręka jakiegoś urzędnika wpisała w jej dowodzie osobistym, w rubryce określającej zawód: „przy mężu”. Wojnę też jakoś przeżyli, choć nie obeszło się bez sprzedaży obrączek ślubnych, a w jednym przynajmniej momencie niewiele brakowało, by moja mama i jej dwie siostry zostały sierotami. Jedno z mieszkań w domu przy Parkowej 3 zostało wyznaczone na kwaterę dla oficerów SS z Alei Szucha. Wiadomość ta dotarła do pradziadków z tak niewielkim wyprzedzeniem, że Władysław ledwie zdążył wynieść z mieszkania granaty, słynne później powstańcze „Sidolówki”, w których produkcji i dystrybucji brała udział Izabella. W pośpiechu zakopał je w ogrodzie; ich zardzewiałe zapalniki odnalazł mój Tata podczas przekopywania grządek, gdzieś w latach osiemdziesiątych.
O mocnych nerwach prababci, w każdym bądź razie jeśli chodzi o granaty, świadczyć może następująca anegdota z czasów okupacji: jest wieczór, prababcia kąpie dzieci przed snem. Do mieszkania wtacza się znajoma z ogromną walizką (co za znajoma, nie wiadomo, w każdym bądź razie mieszkała przez pewien czas u pradziadków). Znajoma siada wygodnie, zaczyna grzebać w zawartości walizki (skąd przyniosła rzeczy, też się nie zachowało) i w pewnej chwili zwraca się do prababci, pokazując jakiś niewielki przedmiot:
– Niech pani popatrzy, pani Kucińska, jaki dziwny flakonik perfum – po czym zaczyna mocować się z zakrętką.
Prababcia unosi głowę znad balii, w której pluszczą się jej córki i odzywa się zdecydowanym tonem:
– Bardzo proszę to odłożyć. Proszę to postawić na stole.
Nieco zdziwiona kobieta odkłada rzecz.
Dopiero teraz prababcia bierze głęboki oddech.
– To jest granat – informuje, sprawdzając, czy zawleczka pozostała na swoim miejscu i powraca do kąpania dzieci.”
*********************************************************************************************************************************************************************
Życzę wszystkim wiele życiowego uśmiechu,
Adrian Markowski
Link do głównych wspomnień rodzinnych:
Nota galerii GA.PA: Autor – Adrian Markowski, pisarz, poeta, dziennikarz, redaktor, autor niezwykłego zjawiska w polskiej literaturze ostatnich lat – zbioru opowiadań POEMAT “SĄSIADY”.